Do odważnych świat należy! | Wielki Finał Loterii |

Zwycięzca Loterii 25 lat Osadkowski

Zwycięzca Loterii 25 lat Osadkowski

Wielki Finał Loterii 25 lat Osadkowski już za nami!

Wszystko sprzyjało temu wydarzeniu: nie zabrakło emocji, magii i pięknej aury. Złota polska jesień pięknie przywitała gości w Ośrodku Szkoleniowo-Rekreacyjnym JAKUBUS w Jakubowicach. Dopełnieniem podniosłej atmosfery tego dnia był koncert kwartetu smyczkowego Intermezzo.

Wielki Finał Loterii 25 lat Osadkowski już za nami!

Wszystko sprzyjało temu wydarzeniu: nie zabrakło emocji, magii i pięknej aury. Złota polska jesień pięknie przywitała gości w Ośrodku Szkoleniowo-Rekreacyjnym JAKUBUS w Jakubowicach. Dopełnieniem podniosłej atmosfery tego dnia był koncert kwartetu smyczkowego Intermezzo.

Przybyłych gości witał wiceprezes Osadkowski Marek Pawłowski, który oficjalnie otworzył Wielki Finał Loterii 25 lat. Prowadzącym całe spotkanie był wrocławski aktor Mariusz Kiljan. Ciekawość wszystkich przybyłych wzbudzała stojąca w centralnym miejscu przezroczysta urna, mieszcząca ponad 50 tys losów. Losowanie nagród rozpoczęło się o godzinie 12.45. Klienci, którzy nie mogli osobiście pojawić się na losowaniu, mieli możliwość obejrzenia jego przebiegu na żywo w specjalnie przygotowanym kanale YouTube. Sympatyczne hostessy wyciągały kolejne losy, a cenne nagrody znajdowały nowych właścicieli. Wszystko odbywało się pod czujnym okiem komisji. Największe emocje wiązały się, oczywiście, z losowaniem nagrody głównej: Toyoty Hilux, która trafiła ostatecznie do Pana Krzysztofa Jachimowskiego z Wąsosza.
Miesiąc po wygranej udało się spotkać z Panem Krzysztofem i porozmawiać na kilka tematów.

DO ODWAŻNYCH ŚWIAT NALEŻY!

Wywiad z Krzysztofem Jachimowskim, zwycięzcą TOYOTY HILUX w ramach Loterii 25 lat Osadkowski.


J.M.: Firma Osadkowski obchodziła w tym roku 25-lecie działalności. Jej powstaniu i rozwojowi towarzyszyły przeobrażenia w Polsce- proszę powiedzieć jakie były początki powstania i rozwoju Pana przygody z rolnictwem?

K.J.: Pracuję w rolnictwie tak długo, jak na rynku jest Osadkowski, ponad 25 lat. To były bardzo trudne czasy. Jak zaczynałem, miałem 24 lata i świadomość, że to jest moje pięć minut. Mam teraz to szczęście, że robię to, co kocham. Jest to mój sposób na życie. Gospodarstwo prowadzę od 1989 roku, a w Bełczu Małym, gdzie znajduje się siedziba, od roku 1993. Pierwotnie moje gospodarstwo miało 12 ha, odziedziczyłem je po ojcu. Sukcesywnie je powiększałem i dzisiaj liczy 900 ha. Oprócz produkcji roślinnej, prowadzę hodowlę bydła. Blisko 250 ha gruntów jest dość trudnych ponieważ znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki Barycz. Są to grunty częściowo zalewowe. Fakt, że moje gospodarstwo niejeden raz przetrwało trudne czasy spowodowane suszami, czy powodziami, zawdzięczam właśnie hodowli bydła. Rozłożyłem ryzyko i to się opłaciło.

J.M.: Od samego początku chciał pan pracować w rolnictwie?

K.J.: Tak. Moje życie zawodowe było zawsze związane z rolnictwem. Rodzice mieli gospodarstwo, i ja chciałem kontynuować ich dzieło. Idąc konsekwentnie za wytyczonym celem zostałem rolnikiem. Do dzisiaj powtarzam, że mam to szczęście, że zajmuję się tym, co jest moją największą pasją. Rolnictwo jest bardzo absorbujące jednak nauczyłem się równoważyć życie zawodowe z prywatnym i znajduje czas na inne przyjemności m.in. spędzanie czasu z rodziną, żużel, narty, rower.

J.M.: Co Pana zmotywowało do tego, żeby wziąć sprawy w swoje ręce i stworzyć obecne gospodarstwo?

K.J.: Chciałem robić w życiu to, co lubię. To było moją motywacją. Oprócz tzw. świadomości wyczucia biznesowego, wiedziałem, że to jest właśnie ten moment. Jak dzisiaj popatrzę na ówczesne realia ekonomiczne, to na pewno był to szalony pomysł. Ale do odważnych świat należy! Pamiętam najgorszy okres, było to po roku 1996, kiedy pszenica kosztowała ponad 600 zł, a później cena spadła do 280 zł. Potem rok 2000, wiele firm zbankrutowało, bo w zawirowanych realiach finansowych nie miały szans przetrwania.

J.M.: Jednak było duże ryzyko, a pomimo tego szedł Pan dalej do celu?

K.J.: Przyznaję, że lubię inwestować i trochę ryzykować. Obecne gospodarstwo kupiłem w 1998 roku. Po latach uważam, że była to bardzo dobra decyzja, która stała się pomostem do dalszego inwestowania. Wiedza, doświadczenie, podglądanie innych, uczenie się. Teraz jesteśmy na takim etapie w gospodarstwie, gdzie od dwóch lat rozwijamy technologię siewu pasowego (strip till). Począwszy od buraków, kukurydzy i rzepaku skończywszy na zbożach. Są to kolejne oszczędności, zarówno jeśli chodzi o czas, sprzęt, nawóz, paliwo czy wzrost roślin. W latach ekstremalnych, jak np. ostatni 2015 rok, kiedy wystąpiła susza, gospodarka wodna w glebie procentuje. Jak siejemy, inwestujemy w pole, często nie znamy warunków, w jakich będą się rośliny rozwijały. Wydaje mi się, że trzeba to zawsze robić optymalnie. Jesteśmy też prekursorami jeśli chodzi o kopanie buraków ogławianiem metodą odliściania. Trzeci sezon kopiemy kombajnem, który ma ogławiacz tej technologii. Widzę w tym duże oszczędności, buraki lepiej się przechowują, są mniejsze straty wykopkowe.

J.M.: Wspominał Pan o dzieciach...

K.J.: Mam czwórkę dzieci. Najstarszą córkę i trzech synów.

J.M.: Pójdą w ślady ojca, czy mają inne plany?

K.J.: Myślę, że moje dzieci też będą pracować w rolnictwie. Magda studiuje prawo i prowadzi swoje gospodarstwo. Była ze mną podczas losowania Toyoty Hilux w Jakubowicach. Dzień wcześniej żartowała z koleżankami, że jedzie z tatą wylosować samochód i przepowiedziała. Syn Maciek też ma gospodarstwo, studiuje rolnictwo na pierwszym roku Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Mam jeszcze dwóch synów, bliźniaki, są w pierwszej klasie liceum. Jeden z nich rozwija pasję związaną z końmi.

J.M.: Panie Krzysztofie od jak dawna współpracuje Pan z Osadkowski?

K.J.: Współpracuję z OsadkowskiSA od samego początku istnienia firmy. To były dawne i trudne czasy dla polskiego rolnictwa. Dzisiaj wspominając je zastanawiam się, jak prowadzenie gospodarstwa w tak ograniczonych warunkach ekonomiczno-technologicznych było możliwe. Nie było telefonów, Internetu, dostęp do informacji, wiedzy był bardzo ograniczony, nie wspominając o dostępności środków zaopatrzenia dla rolnictwa. To był zupełnie inny świat. Dzisiejsze rolnictwo przeszło całkowite przeobrażenie, stając się filarem naszej gospodarki.

J.M.: Żeby wygrać trzeba grać- tak mówią Wziął Pan udział w Loterii OsadkowskiSA 25 lat. Jak dowiedział się pan o naszej zabawie? Co spowodowało, że zdecydował się Pan wziąć w niej udział?

K.J.: Tylko i wyłącznie za namową handlowca Osadkowski Waldka Śmigielskiego. Nigdy nic w życiu nie wygrałem. Jak Waldek przyjechał do mnie na gospodarstwo i mnie przekonywał do wzięcia udziału w loterii powiedziałem ,,Co mi takie losowanie i tak nic nie wygram". A jednak podpisałem i los uśmiechnął się do mnie.

J.M.: Miał Pan okazję uczestniczyć na żywo w losowaniu w Jakubowicach, razem z córką. Czy przeszło Panu wtedy przez myśl, że może Pan wygrać główną nagrodę Toyotę Hilux?

K.J.: Nie, absolutnie mi nie przeszło przez myśl. Losowanie bardzo mi się podobało. Muzyka na żywo i samo otoczenie hotelu Jakubus zrobiło na mnie duże wrażenie. Przez myśl przeszło mi tylko to, że mogę wylosować którąś z pozostałych nagród, których było zdecydowanie więcej. W momencie, kiedy został wyciągnięty mój los z tej w wielkiej skrzyni z 50 tysiącami pozostałych losów, nie mogłem dać wiary. Córka od razu się cieszyła, ja nie mogłem uwierzyć. Każdemu życzę chociaż raz coś wygrać, to jedyne w swoim rodzaju uczucie i nie zapomnę tego z pewnością do końca życia. Już nigdy nie powiem, że nic nie wygrałem! Samochód już używam na gospodarstwie. Bardzo mi się przydaje.

J.M.: A jakby pan miał tą toyota pojechać w daleką podróż, to gdzie by pan pojechał?

K.J.: Na narty. Rolnik zawsze zimą ma więcej czasu, latem nie ma szans wyjechać. Zresztą już miałem okazję wypróbować samochód w warunkach górskich, w których oczywiście się sprawdził w 100%.

J.M.: Dzięki udziałowi w naszym programie partnerskim AgroPuzzle był Pan też z nami ostatnio na wyjeździe szkoleniowo-turystycznym w Portugalii. Co zrobiło na Panu największe wrażenie?

K.J.: Lizbona. Ten kierunek mnie zawsze interesował. Byłem miło zaskoczony brakiem tłoku i pędu. Można było spokojnie odpocząć i się zrelaksować. Podczas wyjazdu przeżyłem też ogromne emocje, podczas meczu, który mogliśmy oglądać w jednym z klubów w Lizbonie. W ten wieczór równolegle odbywały się dwa spotkania. My naszą reprezentację oglądaliśmy na górze, a na dole Portugalczycy swoją. Lewandowski strzelił bramkę w ostatnich sekundach, co spowodowało wśród nas ogromny wybuch euforii. Okrzykami triumfu przyćmiliśmy mecz Portugalskiej drużyny. Na pewno długo to będą wspominali (uśmiech).

J.M.: Czy poleciłby Pan innym rolnikom współpracę z Osadkowski?

K.J.: Jak mógłbym nie polecić? Współpracuję z Osadkowski od 25 lat. Jesteście Państwo dużą firmą i przez tyle lat funkcjonujecie na rynku, rozwijacie się. Już sam ten fakt pokazuje, że budujecie relację z rolnikami opartą na zaufaniu zarówno od strony zaopatrzenia, jak i sprzedaży. Nasza współpraca też polega na tym, że mamy do siebie obustronne zaufanie. Tak jak Wy się rozwijacie dzięki współpracy z nami, tak my rolnicy rozwijamy się współpracując z Osadkowski. Można sobie tylko życzyć, dalszej owocnej współpracy!

Wywiad przeprowadziły: Joanna Miężał- Basińska, Marta Osadkowska